W połowie września 2020 roku, w lesie niedaleko miejscowości Bronisław znaleziono ciała dwóch osób: kobiety i dziecka. Okazało się, że to policjantka ze Swarzędza i jej 9-letni syn. Są nowe poszlaki w sprawie wypadku.
Ponad rok temu doszło to tragedii w lesie niedaleko Bronisława. Znaleziono tam zwłoki 30- letniej kobiety Sylwii N. i jej 9-letniego syna. Na miejscu natychmiast zaroiło się od funkcjonariuszy, którzy zabezpieczyli teren i prowadzili czynności śledcze. Nadzór nad sprawą objęła Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.
Wkrótce ustalono, że denatka to funkcjonariuszka z Komisariatu Policji w Swarzędzu, która pełniła służbę od 6 lat. Obok znajdowało się ciało jej 9-letniego syna.
Kobieta w miejscu pracy cieszyła się nienaganną opinią. Pracowała w Ogniwie Prewencji w Kleszczewie. 15 września rano miała rozpocząć służbę, jednak nie stawiła się w pracy. Koledzy postanowili wszcząć poszukiwania.
Jak poinformował nas rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, prokurator Łukasz Wawrzyniak, zarówno matka, jak i jej dziecko zginęli w wyniku postrzału z broni palnej. Na miejscu została zabezpieczona służbowa broń funkcjonariuszki.
Samobójstwo czy morderstwo?
Prokuratura już na wstępie wykluczyła morderstwo i udział osób trzecich w całej sytuacji. Wszystko wskazywało na to, że doszło do tzw. samobójstwa rozszerzonego. Jednocześnie odmawiano komentowania przyczyn, które mogły doprowadzić do tej tragedii.
Od czasu śmierci policjantki i jej dziecka trwało dochodzenie, jednak sprawę postanowiono umorzyć. Prokurator nie znalazł dowodów na to, że do śmierci obu osób ktoś mógłby się przyczynić.
Jednak niejasna pozostaje kwestia motywu, ponieważ policja podkreśla, że funkcjonariuszka pełniła nienaganną służbę, była przy tym miłą i sympatyczną kobietą, która nie miała z nikim zatargów. Dlaczego postanowiła popełnić samobójstwo razem z synem? Niestety nie znaleziono dowodów. Wiadomo, że nikt nie namawia kobiety do podjęcia takich działań.